niedziela, 31 marca 2013

Od Mai: c.d. Jake’a


Dosłownie cała się najeżyłam.
- Jak ja ci dam chińczyka z zatwardzeniem, to nigdy w życiu nie tkniesz już sushi. – mruknęłam.
- Bo się boję. – przewrócił oczami.
- To się bój. Bo nie mam zamiaru dać się ochrzaniać takiemu lalusiowatemu chłopaczkowi jak ty za to, że mnie śledził. – warknęłam. Powoli zaczynał mnie wpieniać.
- Ja ci śledziłem? – zapytał z ironicznym uśmiechem.
- To niby jak wyjaśnisz to, że się skradałeś w ukryciu?
- A co ja, na przesłuchaniu jestem? – zapytał sarkastycznie. Prychnęłam.
- Zaraz będziesz. – mruknęłam do siebie. Rzuciłam mu zlitowane spojrzenie i odwróciłam się na pięcie. Nie miałam zamiaru psuć sobie humoru z powodu ego szczeniackiego zachowania. Jeżeli stać go tylko na szczeniackie wyzywanki, to jego problem.

<Jake?>

Od Jake'a: c.d. Mai

- Nie wolno? - zapytałam Mai racząc ją kolejny już dziś raz moim słynnym uśmiechem aż ociekającym cynizmem.
- Nie mruż tak tych oczu, bo wyglądasz jak Chińczyk z zatwardzeniem. - dodałem po chwili.
Trochę mnie zirytowała podejście dziewczyny. Zachowywała się jak śledczy, który zobaczył jakiegoś bandytę. Chwyciłem mocniej gitarę i spojrzałem na horyzont. Trochę pożałowałem mojego niemiłego stwierdzenia, ale teraz byłem ciekaw jak Mai zareaguje.

<Mai?>

sobota, 30 marca 2013

Od Mai: c.d. Jake’a



Send me away with the…

Grałam ostatni akt refrenu, gdy usłyszałam trzask. Przestałam grać i zmrużyłam groźnie oczy. Szyszka lub gałąź. Ktoś mnie obserwuje. Zarzuciłam gitarę na plecy i ruszyłam w stronę hałasu. Nagle ujrzałam Jake’a. Zmrużyłam oczy.
- Co tu robisz? – spytałam cicho. Wzruszył ramionami.
- Spaceruję. – powiedział. Uniosłam brew i uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Czyżby?
- Tak. – odparł. Zmrużyłam lekko oczy.

<Jake?>

Od Jake'a: c.d. Mai







Ogarniało mnie przyjemne uczucie szczęścia. Trzeba czerpać radość z każdej chwili. Szum morza zawładnął moimi myślami... przybyły wspomnienia. Ale nie czas teraz na to. Lepiej nie psuć sobie humoru. Nagle usłyszałem ciche dźwięki. Ktoś grał na gitarze. Po chwili usłyszałem cichy śpiew. Skądś kojarzyłem tą piosenkę... wsłuchałem się w słowa. Przeszedł mnie dreszcz. To Mai śpiewała. Słuchałem przez chwilę, ale nie chciałem jej przeszkadzać. Powoli odwróciłem się i chciałem odejść, kiedy nadepnąłem jakąś szyszkę. Zakląłem i podskoczyłem. Muzyka ustała. Zastanawiałem się co zrobić, zostać czy odejść. Usłyszałem kroki. Nie było sensu się ukrywać. Postąpiłem krok do przodu.

<Mai?>


Od Mai: c.d. Jake’a


Zagrałam cicho ostatni akord. Westchnęłam cicho. Słońce przyjemnie grzało i wprawiało mnie w lekko melancholijny nastrój. Zaczęłam grać kolejne akordy układając je w nową melodię. Myślałam. Nad życiem. Nad codziennością. Nad dzisiejszym dniem. I w końcu nad Jake’iem. Zmarszczyłam lekko czoło. Był ciekawą zagadką do rozgryzienia. Tajemnicą, którą chciałam zbadać. Niczym detektyw badający sprawę. Uśmiechnęłam się ironicznie do własnych myśli. Zamknęłam oczy. On stanowił dla mnie wyzwanie. Wyzwanie, którego miałam zamiar się podjąć. Po raz pierwszo od ponad roku w moim życiu działo się coś ciekawego. Nagle zatęskniłam za moim basem i wielkim czarnym fortepianem u Jeremiego. Stąd mam do niego dziesięć minut drogi, ale bez sensu tam iść… W ogóle co ma sens? Zaczęłam grać dość specyficzną balladę zespołu The Bend Perry.

If I die young, burn me in the satin
Lay me down of a bed of roses,
Sink me in the river at down,
Send me away with the words of a love song…

Znów pomyślałam o Jake’u. Jedno wiem na pewno. Ten chłopak od teraz będzie zaprzątał mi myśli, dopóki nie rozwiążę tej zagadki.

<Jake?>

Od Jake'a: c.d. Mai

Zamknąłem oczy. Całe życie przeleciało mi przed oczami... jakim cudem tu trafiłem? Piosenka dobiegła końca, a po niej zaczął lecieć utwór "Nothing Elese Matters" Dawno go nie słuchałem. Wewnątrz mnie wzrosła przemożna chęć zagrania go na gitarze. Wstałem i poszedłem do pokoju. Gitara leżała tam gdzie ją zostawiłem. Delikatnie pogładziłem jej drewno. Nie mogłem się doczekać kiedy wyślą mi resztę instrumentów. Z tym też było problem, ale powiedziałem im, że bez niej nie jadę. Podziałało.Wziąłem gitarę i zagrałem pierwszy dźwięk... źle. Brak atmosfery. Życie toczy się dalej. Wstałem i podszedłem do okna. Tuż obok rosło drzewo. Zerknąłem niepewnie na gitarę. Byłem tu od niedawna, nie zbadałem jeszcze terenu... ale warto spróbować. Delikatnie przeskoczyłem na drzewo starając się uważać na instrument. Zszedłem po gałęziach na ziemię. Rozejrzałem się. Byłem koło dziedzińca. Nieusatysfakcjonowany ruszyłem w innym kierunku. W oddali zobaczyłem plażę i ruszyłem w jej stronę. To może być dobre miejsce, zwłaszcza jeśli ominie się ogrodzony teren. Wiatr wiał ze wszystkich stron. Zboczyłem ze ścieżki i obaczyłem pagórek za którym powinna być plaża. Pobiegłem na jego szczyt. Tu wiatr wiał mocniej. Stanąłem powoli i zamknąłem oczy. Moje ręce powoli rozpostarły się w bok. Uśmiechnąłem się w stronę słońca. Może odnajdę tu swoje pogodniejsze oblicze?

<Mai?>



Od Mai: c.d. Jake’a


Obejrzał mnie od stóp do głów, a potem odszedł. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Zobaczymy. – mruknęłam i roześmiałam się cicho, groźnie. Ruszyłam w stronę swojego pokoju. Chwyciłam gitarę, mp4 i szkicownik z paroma węglami. Poszłam na plażę. Zdjęłam sweter bo pod spodem miałam bluzkę na ramiączkach i było ciepło. Położyłam go na skale i usiadłam na nim. Jakieś pięć metrów ode mnie, fale leniwie sunęły w moją stronę i nie mogąc mnie dosięgnąć, wracały z powrotem do oceanu. Westchnęłam cicho przymykając oczy. Chwyciłam szkicownik i przerzuciłam kartki na czystą stronę. Zaczęłam bezwiednie szkicować wpatrując się w horyzont. Po kilku minutach spojrzałam na swoje ręce. Naszkicowałam Jake’a z tym jego cynicznym uśmieszkiem. Uśmiechnęłam się sarkastycznie i chwyciłam gitarę. Zaczęłam grać „Nothing Else Matters”. Jedną z moich ulubionych piosenek. Musiałam oczyścić umysł, by móc się zastanowić…

<Jake?>

Od Jake'a: c.d. Mai

Prychnąłem.
- O tym mogłabyś tylko pomarzyć.
Przyjrzałem się jej dokładniej. Na nogach miała glany. Uśmiechnąłem się z lekka. Buty wiele mówią o człowieku. Tak mawiała jedna z moich pokręconych ciotek, nie mogąc znieść widoku moich wiecznie zabłoconych, wysłużonych glanów. Spojrzałem pobieżnie na jej ubrania, kończąc na twarzy. Jej oczy były utkwione w moich. Uśmiechnąłem się drapieżnie. Miałem już dość, wyzwań i pogrywania mną. Nie jestem pionkiem. Mogę być co najwyżej władcą. Władcą marionetek. Miałem już dość tego cyrku. Spojrzałem jej ostatni raz w oczy i odszedłem nie odwracając się za siebie. Już wyobrażałem sobie jej minę. Odszedłem kawałek i usiadłem na ławce. Słuchawki już były na moich uszach. Bez pośpiechu odszukałem kawałek Metaliki "Master of puppets" i włączyłem go.

<Mai?>

Od Mai: c.d. Jake’a


Prychnęłam.
- A skąd wiesz, czy nie chcę? – spytałam ironicznie opierając się bokiem o barierkę. Oceniał mnie. To było widać w jego twarzy. Nie mam zamiaru dać mu się ośmieszyć. Co to, to nie. Teraz to ja uniosłam brew, by pokazać mu, że mam gdzieś co o mnie myśli. To jego problem. Wiem tylko, że jego zachowanie mnie intryguje. Pewny siebie, cyniczny, ale dający się rozgryźć, jeżeli wiesz jak to zrobić. Rzuciłam mu nieme wyzwanie. Ciekawe, czy je przyjmie?

<Jake?>