Impreza... nie dzisiaj nie, lubiłem
imprezy, ale dzisiaj nie chciałem iść, ale jak to w akademikach, nie dają
spokoju jak nie idziesz, już słyszałem jakieś kroki zbliżające się do
pokoju, zgasiłem światło i czekałem w ciszy aż sobie pójdą. Pukali i
pukali...
- Czekajcie mam klucz! - o kurw*, mój współlokator, szybko otworzyłem
okno. Nie było balustrady, tylko parapet. Wyszedłem i stanąłem na nim. Drzwi się otworzyły:
- Max?! Jesteś tu?! - cisza, - Nie ma go, pewnie już jest na imprezie,
idziemy - hu, udało się. Teraz tylko wrócić do pokoju, kątem oka
zauważyłem w oknie Mai światło i słychać było głośną muzykę. Pewnie też
nie miała ochoty na imprezkę. Jej okno nie było tak daleko, tylko ziemia była daleko, z jakieś dziesięć metrów, ale pewnie jak
bym wyszedł, to by mnie ściągnęli na imprezę. No dobra, idę. zrobiłem duży
krok i byłem już na parapecie Mai. Zacząłem pukać w okno, ale muzyka
zagłuszała pukanie, wyjąłem telefon i napisałem do Tom`a:
"Masz numer Mai?"
"Kogo?"
"Nie ważne a masz numer jakieś dziewczyny?"
"No mam, Leny a co?"
"Nic, potrzebuje, wyślij"
Wysłał, napisałem do niej:
"Możesz mi wysłać numer Mai?"
"Kto pisze?"
"Kolega Tom`a, proszę, to pilne.."
"No dobra..."
No i napisałem do Mai:
"Tu Max, ten od kolibra, możesz otworzyć okno?"
"Co??"
"Spójrz za siebie"
Ściszyła
muzykę i wstała odwróciła się i wydała z siebie dziwny krzyk. Dobrze że
byłem po drugiej stronie to trochę zagłuszyło dźwięk. Podbiegła i z
szarpnięciem otworzyła drzwi, poczułem jak moje ręce
oderwały się od muru i wtedy poczułem ból. Spadłem na ziemie prosto w
ciernie czy róże, coś kolcami.
<Mai? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz