Chwyciłem torbę i gitarę, po czym rzuciłem ponure spojrzenie mojemu ojczymowi.
- No, to trzymaj się młody. Pilnuj Eliota. - powiedział mężczyzna.
Powoli pokiwałem głową, myślami będąc gdzieś daleko.
- Jeśli będziesz miał jakiś problem to dzwoń. A jeśli będziesz chciał mnie odwiedzić...
- To mało prawdopodobne. - przerwałem mu.
Teraz mężczyzna pokiwał głową nieumiejętnie próbując kryć zadowolenie.
- Nigdy nic nie wiadomo. Ale zawsze możesz przyjechać. W końcu zostawiasz swój dom.
Przybrałem kamienny wyraz twarzy starając nie roześmiać mu się w twarz.
- Muszę już iść. I tak jest późno. - mruknąłem.
Odwróciłem się i odszedłem. Czułem krew krążącą w moich żyłach. A więc
jestem już wolny. Powinienem się cieszyć, iść zaszaleć... ale czułem
tylko pustkę. Mój przyjazd tutaj znacznie się opóźnił, na niebie lśnił
księżyc w pełni. Mimo poleceń ojczyma nie skierowałem się do internatu,
tylko poszedłem rozejrzeć się po okolicy. W nocnej powiecie wszytko
wydawało się pełne mroku i elegancji. Wziąłem głęboki oddech. Powietrze
było rześkie i chłodne. Nagle usłyszałem jakieś dziwne odgłosy.
Przyspieszyłem podążając w ich kierunku. Z lekkim zdziwieniem zobaczyłem
Eliota rzucającego się z pięściami na jakiegoś kolesia. Ten idiota już
zdążył się wpakować w jakieś rozróby. Westchnąłem cicho i wyminąłem
jakieś ładne dziewczyny.
- Przepraszam, przepraszam. - mruknąłem cicho wymijając je, jednocześnie
starając się zignorować spojrzenia jakie posyłały w moim kierunku.
Złapałem Eliota za ramię i od razu zorientowałem się, że był pijany.
Chłopak z którym próbował się bić posłał mi zagadkowe spojrzenie, które
zignorowałem. Eliot obrócił się pod wpływem mojego dotyku.
- Cześć bracie. - powiedziałem przybierając kpiarski ton. - widzę że
pojawiłem się w sam raz, żeby uratować twoją nędzną dupę przed laniem.
Pijany Eliot patrzył na mnie ogłupiały. Westchnąłem cicho i spojrzałem na zebrany tłumek.
- Jestem Sam. Mógłby mi ktoś wyjaśnić co tu się właściwie dzieje?
<dokończy ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz