- Ej, nie denerwuj się. - powiedziałem.
Podniosłem ręce do góry w geście pojednania, ale ona to zignorowała.
Niewzruszenie szła przed siebie. Pełny determinacji stanąłem przed nią i zagrodziłem jej drogę.
- I co teraz? - zapytałem szczerząc się wesoło.
- Odejdź. Stąd. Chamie. - wycedziła wolno.
- A jak nie? - zapytałem przekornie.
<Mai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz