poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Od Leny

- Chyba żartujesz?! - krzyknęłam do ojca - Nigdzie się stąd nie ruszam!
- Nie masz wyboru, przykro mi córeczko.
- Rany! Co ja wam zrobiłam!? - pobiegłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać, "Dlaczego oni mi to robią?" myślałam, przecież mam tutaj wszystko, przyjaciół, szkołę no i Stiv. Ktoś zapukał:
- Mała? Mogę wejść? - o wilku mowa, otworzyłam mu drzwi - o trochę się rozmazałaś - zaśmiał się
- Nie mam ochoty na nic...
- Zawsze jesteś taka uśmiechnięta, to nie koniec świata, że wyjeżdżasz - powiedział.
- Nie koniec? To jest 600 km stąd!!? Nie będziemy się już widywać, związek na odległość?? - spytałam z wyrzutem, podeszłam żeby się przytulić, ale Stiv się odsunął - Co jest? - spytałam zdziwiona.
- Właśnie chciałem o tym z tobą porozmawiać... widzisz jak mówiłaś to nie ma sensu związek na odległość dlatego... z nami... no wiesz..
- Hmm?Zrywasz ze mną? Taki jesteś! Nie wierzę! Wynoś się!! - zatrzasnęłam za nim drzwi, wyjęłam z pod łóżka torbę i zaczęłam się pakować w pośpiechu, teraz nic mnie już nie trzyma, przyjaciele? Tam też sobie znajdę chyba, zadzwoniłam do cioci, zapłakana:
"- Ciociu możesz zawieźć mnie na lotnisko? 
- Coś się stało skarbie? 
- Nie ...to znaczy tak, opowiem ci wszystko w drodze, ale teraz muszę kończyć, dziękuje!
- Dobrze zaraz po ciebie przyjadę" 
rozłączyłam się i wybiegłam z pokoju,
- Jadę! - krzyknęłam do rodziców - Zawiezie mnie ciocia, i nie chce o tym rozmawiać odezwę się później, żegnajcie - wybiegłam z domu
- Lena...! - słyszałam krzyk matki, ale nie zważałam na to. Pobiegłam do samochodu i zatrzasnęłam drzwi, w środku była ciocia Sara
- Ciociu!! Niczego nie mogę zrozumieć! - przytuliła mnie, zaczęłam płakać jak małe dziecko. Po jakimś czasie przestałam - Jedź już, proszę.
- Dobrze - powiedziała, przez długi czas drogi milczałyśmy - Powiesz w końcu co się stało?
- Ojciec oświadczył mi że muszę wyjechać do szkoły z Internatem w Roseville, byłam tak zła, dobrze wiedział że miałam tu przyjaciół, szkolę, stajnie no i Stiv'a...
- Ale?
- Przyszedł Stiv żeby mnie pocieszyć - prychnęłam - Ale nie wyszło mu uznał, że nasz związek nie ma sensu i zerwał ze mną. Ot tak, po dwóch latach myślałam, że go znam, ale co się okazuje? W ogóle go nie znałam, taka świnia, jak on to mógł zrobić?
- Tak mi przykro kochanie.
- Ale zdałam sobie sprawę, że moje życie to było nic, więc zaczynam od nowa w nowej szkole, daleko od tego przeklętego miejsca... - mówiłam, ale w głębi czułam jak wszystko mnie ściska, tak mnie zabolało to co zrobił Stiv, ale nic, dostałam nauczkę.
- Jesteśmy na miejscu, masz wszystko?
- Tak, tak sądzę - odparłam - dziękuje ciociu, nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie ty.
- Przecież po to jestem Lena, żeby ci pomagać.
- Wiem i za to ci dziękuje, jak będziesz lecieć w jakąś trasę to odwiedź mnie w Roseville
- Dobrze skarbie, a teraz muszę już lecieć, trzymaj się i pamiętaj, nie przejmuj się tym gnojkiem.
- Dobrze, będę pamiętać.
Podróż trwała kilka godzin, potem jeszcze autobusem do Roseville, ale w końcu dotarłam. Szkoła była naprawdę duża, było widać wielu uczniów, ale mi to nie przeszkadzało, poszłam do swojego pokoju, mieszkałam z jakąś Starunną, nie było jej, wyszłam na dziedziniec i usiadłam na ławce po chwili usłyszałam za sobą głos:
- Nowa?
- Tak, jestem Lena dopiero przyjechałam.

<Dokończy ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz