środa, 3 kwietnia 2013

Od Bianci: c.d. Shun'a

Spojrzałam ostatni raz w kierunku oddalającego się samochodu. A więc jestem już w tym "wymarzonym" internacie. Super. Nie posiadam się ze szczęścia. Podniosłam walizkę i czarny plecak, po czym poprawiłam gitarę, która zaczęła spadać z mojego ramienia. Wolnym krokiem doczłapałam się do recepcji, gdzie sekretarka zapoznała mnie z regulaminem i innymi nudnymi sprawami, po czym odesłała do pokoju. Kiedy tylko otworzyłam drzwi od rzuciłam się na łóżko i zatopiłam twarz w poduszce. Zdążyłam tylko zauważyć że pościel pachniała proszkiem do prania... Zamknęłam oczy. Czemu moje życie wygląda a nie inaczej? Czemu ktoś zabrał moje kolorowe kredki i dał mi w zamian czarny flamaster? Leżałam tak kilka chwil, ale przecież dość użalania się nad sobą... z lekkim ociąganiem wstałam i zaczęłam rozpakowywać walizki, kiedy moją uwagę przykuł dziwny obiekt przykryty pościelą. Podeszłam i delikatnie ściągnęłam pościel... moim oczom ukazało się piękne, czarne pianino. Delikatnie uderzyłam dźwięk g i poczułam zachwyt... zachwyt to mało powiedziane. Poczułam ciepło w sercu, miałam ochotę przytulić się do instrumentu. Mój wzrok skupił się na małej karteczce. Chwyciłam ją drżącymi dłońmi i przeczytałam: "Byłaby z ciebie dumna. D. " A więc to jej instrument... zaczęłam wyobrażać sobie jej ręce delikatnie uderzające dźwięki... łzy pociekły mi po policzku. Na oślep wybiegłam z pokoju i biegłam przed siebie, do półki nie wybiegłam na zewnątrz. Rozejrzałam się wokoło. Daniel mówił że na północ od internatu była plaża, więc zaczęłam biec w jej kierunku. Łzy powoli przestawały lecieć. Zacząłem myśleć o pianinie. Dlaczego Daniel dał mi akurat to, z którym wiąże się najwięcej wspomnień... mógł przywieźć przecież moje stare. Fakt że nie cierpiałam tego instrumentu nie miał zbyt wielkiego znaczenia. Z tym wiąże się za wiele bólu. Nagle poczułam głośnie uderzenie. Momentalnie wróciłam na ziemię i zobaczyłam chłopaka.
- Przepraszam, moja wina. Zamyśliłam się.- powiedziałam cicho, patrząc gdzieś w bok.
- Nic się nie stało... - odpowiedział.
Uśmiechnęłam się do niego smutno.
- Jestem Shun, a ty? - spytał uprzejmie.
- Bianca, ale możesz mówić mi Bee. - wyszeptałam, ukradkiem wycierając rozmazany tusz z policzków.
- Ej, wszystko w porządku? - zapytał.
- Nie, nic się nie stało. - mruknęłam cicho głębiej naciągając kaptur.

<Shun?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz