Patrzyłam na plecy odchodzącego chłopaka. Chciałam już wstać i za nim
pobiec, ale po co? Ta osoba działała mi na nerwy, a była równie uparta
jak ja, więc nie było sensu się z nią kłócić. Przeniosłam moje
spojrzenie na ocean, jego szum mnie uspakajał. Powoli zamknęłam oczy i
odpłynęłam...
Obudziło mnie czyjeś wołanie. Otworzyłam oczy i równocześnie poczułam nieprzyjemne, mokre uczucie. Zdezorientowana rozejrzałam się. W odległości ode mnie stał Shun, krzycząc coś do mnie, jednak nie mogłam go usłyszeć. Wody było coraz więcej. No tak, był przypływ. Po to tu ten murek i schody. Na niebie zaczęło się chmurzyć, niedługo zacznie się burza. Podbiegłam do chłopaka i razem wbiegliśmy na lekko zalane schody. Wody przybywało w zaskakującym tempie. - Co tym tam robiłaś? -zapytał chłopak. Już miałam odpowiedzieć, kiedy usłyszeliśmy grzmot. Krzyknęłam cicho i złapałam Shun'a za ramie przytulając się do niego. - Zabierz mnie stąd! - zwołałam starając się przekrzyczeć hałas wokół nas. Zaczęła się burza. Nie dbałam o to, co pomyśli sobie o mnie chłopak, byle być jak najdalej stąd. Od zawsze bałam się burzy. Ocean w dole szalał. Wraz z burzą nadszedł sztorm. <Shun?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz