Zamarłam nasłuchując. Grał Nirvanę. Jedną z moich ulubionych
piosenek. Zmarszczyłam czoło. Po chwili usiadłam i sięgnęłam po gitarę.
Zaczęłam cicho grać drugi głos i chórki. Po chwili zaczęłam też śpiewać. Zawsze
ją grałam, kiedy miałam zły humor, lub gdy potrzebowałam poukładać sobie pewne
rzeczy w głowie. Muzyka lekiem na wszystko.
<Jake?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz